Instagram

czwartek, 9 marca 2017

MAC'owe love, czyli Studio Fix podkład i puder 2 w 1.

Dla tych, którzy interesują się trendami w makijażu wiedzą, że firma MAC jest jedną z kultowych i tych droższych marek na rynku kosmetycznym. Dzisiaj chciałabym Wam napisać co nieco na temat podkładu i pudru w jednym, czyli Studio Fix w odcieniu C2.


Kolejny produkt z polecenia Pieczonki. Niestety tym razem w moim wypadku średnio trafiony. Już tłumaczę dlaczego.
Generalnie nie jest to tani kosmetyk, ponieważ na wyspach kosztuje on coś około 20 funtów. Poza tym, sama firma MAC stawia już nam wysoką poprzeczkę oraz oczekiwania.
Zacznę od opakowania. Opakowanie wykonane z solidnego plastiku, posiada bardzo fajne otwarcie, które samo się nie otwiera oraz posiada małe lusterko. Pod sprasowanym produktem znajduje się sprytnie schowana gąbeczka, która jest dołączona do kosmetyku. Szczerze mówiąc, zauważyłam ja dopiero po kilku miesiącach użytkowania, tak sprytnie jest schowana 😀 W zasadzie, to niepotrzebnie ja odkryłam, ponieważ od tamtego czasu spod opakowania cały czas mi się otwiera i to mnie strasznie denerwuje.


Kosmetyk w zasadzie nie posiada zapachu. Jest bardzo drobno zmielony, przez co ma cudownie aksamitną konsystencję. Wystarczy delikatnie przejechać opuszkiem palca żeby nabrać sporą ilość kosmetyku. Po nałożeniu go, skóra wydaje się być bardzo gładka i jakby miała delikatny film (?). Szczerze mówiąc to nie wiem jak to opisać. Po pierwszej aplikacji na całą twarz byłam w siódmym niebie!  Moja pierwsza myśl 'Matko Boska, co to za cudo!?'.


 Niestety moja euforia długo nie trwała... Po około minucie produktu zaczął dziwnie podkreślać moje pory oraz suche miejsca na twarzy. Robiła się tzw maska, której nie cierpię! Świetnie zakrywa wszelkie zaczerwienienia, wypryski czy blizny. W zasadzie nie trzeba dokładać korektora. Moje sińce pod oczami znikły. Ale co z tego, skoro za chwilę widać inne moje niedoskonałości, które wyglądają okropnie... Nie powiem, ponieważ bardzo się zirytowałam, dlatego, że efekt jest cudny, ale niestety nie dla cery suchej...
Postanowiłam że dam mu jeszcze szansę, ponieważ sporo kosztował i można nim fajny efekt uzyskać na cerze tłustej. Teraz używam go przy większych wyjściach, nakładając go na nos(zakrywa pęknięte naczynko, lepiej niż nie jeden korektor) oraz na brodę i delikatnie na policzkach w okolicy nosa. To są jedyne miejsca na mojej buzi, gdzie wygląda super.


Co do wydajności produktu, moim zdaniem nie należy on do jakiś super wydajnych, ponieważ tak jak napisałam wyżej, używam go tylko w kilka miejsc na twarzy oraz przy większych wyjściach, a kosmetyku sporo ubyło jak na tak nieliczny użytek. W dodatku ten kosmetyk ma być traktowany jako podkład z pudrem, a mimo to należy delikatnie dołożyć pudru, ponieważ łatwo się zmazuje...
Generalnie uważam, że jest to bardziej kosmetyk do lekkich poprawek w ciągu dnia, który możemy mieć ze sobą w torebce. Uważam również, że totalnie nie sprawdzi się dla suchej cery. Jak na produkt za 20f, w skali 5, daje mu 2,5... Troszeczkę się na nim zawiodłam ale w dalszym ciągu staram się znaleźć jakieś zastosowanie przy suchej skórze.


sobota, 4 marca 2017

Moje ulubione róże firmy Zoeva! Czyli paleta róży Coral SPECTRUM

Dzisiaj będzie na różowo! 😀
Chciałabym wam pokazać moja ulubioną paletę z różami.
Już jakiś czas temu firma Zoeva wypuściła na rynek kolejcje SPECTRUM, która zachwyciła wiele osób! W tym i mnie 😊


Zawsze bałam się używać różu do policzków, ponieważ po pierwsze, nie wiedziałam jak się z nimi obchodzić, a po drugie, kojarzyło mi się to z takimi starszymi paniami, które podkreślały brwi czarną kredką i nakładamy właśnie tonę różu na twarz. Jak to mówi się w branży, do różu trzeba dojrzeć hehe.


Wracając do produktu. Zakochałam się już od pierwszego dotknięcia pędzlem!
Paleta zawiera 4 odcienie różu, zaczynając od lewego górnego rogu:
CR010 - najbardziej żywy odcień z całej palety. Jak dla mnie jest to żywy ale za razem brudny koralowy róż.
CR020 - według mnie jest to jaśniejsza i trochę bardziej stonowana siostra CR010.
CR030 - na pewno jest to inny kolor niż dwa poprzednie. Róż, który zawiera świecące drobinki oraz który opalizujący delikatnie na złoto. Nie jest on tak intensywny na polikach jaki w palecie.
CR040 - najjaśniejszy i najdelikatniejszy róż z całej palety. Na pewno przypadnie do gustu bladziochom oraz osoba, które nie lubią używać mocnych róży.


Generalnie paleta Zoeva Coral SPECTRUM wypełniona jest odcieniami różu i brzoskwini. Na pewno świetnie się sprawdzi sprawdzi​ dla cieplego typu urody, przez co cera nabierze świeżości. Wszystkie cienie są super napigmentowane, równomiernie się rozprowadzają na policzkach, nie tworzą plam oraz smug. Pięknie utrzymują się cały dzień! Posiadając ta paletkę, tak naprawdę nie potrzebujemy nic więcej. Do każdego makijażu dobierzecie odpowiedni odcień różu. Ja osobiście, zazwyczaj mieszam CR010 i CR030. Jest mega wydajna i nie do zajechania dla domowego użytku. Minusem trochę jest opakowanie, które się bardzo brudzi ale za to nagdania tworzywo, z którego jest wykonane, ponieważ pgpomina to papier, ale nie uszkodził się mimo wielu podróży.
Uważam, że każda kobieta powinna mieć paletę róży Coral SPECTRUM! Ja dzięki niej przekonałam się do używania róży i na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie życia bez niej!




środa, 1 marca 2017

Recenzja sztucznych rzęs na pasku od Eylure London!

Witajcie kochani!
Jakiś czas temu wrzuciłam zdjęcie na Instagramie sztucznych rzęs od firmy Eylure London. Zdania na temat sztucznych rzęs były bardzo podzielone. Ja nie wyobrażam sobie wieczorowego makijażu bez sztucznych rzęs, dlatego też jestem ich taką wielką miłośniczką. 
Dzisiaj chciałabym napisać kilka słów o modelu No 157. Jak dla mnie są to piękne rzęsy, idealne do wieczorowego makijażu. Do dziennego makijażu, raczej się nie nadadzą, chyba że ktoś jest zwolennikiem przerysowanego makijażu. Długość paska dla moich oczu zawsze jest za długa, dlatego też zawsze przycinam rzęsy w zewnętrznym kąciku (no chyba że są to połówkowy rzęs, to już inna sprawa). W zestawie z rzęsami dostajemy klej, który szczerze mówiąc nie wiem czy jest dobry, ponieważ nigdy nie używam klejów, które są dodawane do rzęs. Zawsze używam kleju Duo. 
No dobra, makijaż zrobiony, rzęsy wytuszowane, sztuczne rzęsy docięte i dopasowane, więc teraz czas na aplikację. Zawsze zaczynam od lewego oka, bo z nim mam większy problem (nie mam pojęcia dlaczego). Przyklejone. Mrugam, mrugam i cos mi nie pasuje. Wyglądają na oku cudnie (!), zdjecie poniżej, natomiast strasznie je czuć, przez co jest to bardzo niekomfortowe i nie wygodne. 



Myślę sobie, to pewnie jak zwykle to 'cholerne' lewe oko, kleje prawe. Prawa rzęsa przyklejona. Mrugam, mrugam i niestety to samo uczucie co z lewym... Przy mruganiu powiekami czuć że ma się przyklejone rzesy. Niestety nie jest to miłe uczucie, ponieważ ma się wrażenie że zaraz odpadną, po drugie trochę boli powieka, a po trzecie nie można się skoncentrować na rozmowie z innymi, ponieważ cały czas się myśli o rzęsach.



Generalnie, rzęsy są bardzo dobrze wykonane, włosie jest trwałe, ale niestety pasek, na którym rzęsy są przyczepione jest na tyle gruby i sztywny, że moje powieki bardzo je odczuwają. 
Moim zdaniem przez gruby pasek, cała robota poszła na marne, ponieważ rzęsy wyglądają na oku cudownie, są pięknym dopelnieniem makijażu, cudnie 'otwieraja' oko. Ale... Niestety przez gruby pasek nie założę ich ponownie, ponieważ będąc na spotkaniu ze znajomymi byłam cały czas skupiona na rzęsach... Poza tym odczułam ogromną ulgę kiedy je zdjęłam. Niestety na moich oczach ten model się nie sprawdził, co nie oznacza, że całkiem zrezygnuje z firmy Eylure czy sztucznych rzęs. Oooo nie! 😊