Instagram

piątek, 27 maja 2016

Wypiekane Rozświetlacze Makeup Ravolution - Golden Lights, Peach Lights, Pink Lights

Cześć! 

Dzisiaj przychodzę do Was z trzema, bardzo znanymi na rynku kosmetycznym, rozświetlaczami marki Makeup Revolution :) 




Każda z nas znajdzie coś dla siebie, ponieważ w ofercie znajdziemy trzy kolory Golden Lights, Peach Lights, Pink Lights. Każda kosmetykomaniaczka wie, że firma Makeup Revolution pochodzi z Wielkie Brytanii i niestety produkty tej marki nie są dostępne stacjonarnie w Polsce. Mimo tego, wiele sklepów internetowych posiada ogromny asortyment w sprzedaży. 
Rozświetlacze z Makeup Revolution zrobiły ogromną furorę wśród kobiet. Dlaczego? :) Dzisiaj postaram się opisać je tym, którzy jeszcze nie słyszeli o tej serii rozświetlaczy  lub tym, którzy się zastanawiają nad ich kupnem. :) 

Pierwszym plusem będzie na pewno ich cena. W Wielkiej Brytanii cena za jeden rozświetlacz wynosi 4 funty, w Polsce natomiast kosztuje on tylko 15 zł za sztukę. Opakowanie jest z dobrego jakości plastiku, kilka razy kosmetyk mi wypadł z rąk oraz latał wielokrotnie ze mną do Polski, nic się z opakowaniem nie stało. Dzięki przezroczystej klapce od razu widzimy kolor kosmetyku. 


Kolejnym plusem kosmetyku jest jego dobra formuła, produkt jest wypiekany, a mimo to, nie osypuje się, można go wklepać lub wetrzeć palcem bez problemu. Ilość jaka znajduje się w jednym opakowaniu (7.5g) wystarczy nam na wieki, tym bardziej, że jest to produkt na maxa wydajny. Brak drobinek brokatu oraz piękny efekt rozświetlania może być kolejnym plusem dla produktu. Pigmentacja też jest bardzo zadowalająca, ruch jednym pędzlem jest wystarczający.




 Rozświetlacze z Makeup Revolution świetnie nadadzą się również jako cienie do powiek, pod łuk brwiowy, przepięknie wyglądają w wewnętrznych kącikach oczu. Bardzo dobrze się z nimi pracuje i bez problemu aplikuje na twarzy. Wytrzymałość kosmetyku również jest zadowalająca, ponieważ na mojej buzi sprawdził się on nawet do 12 godzin. 

Tak jak widać, same plusy przemawiają, żeby zaopatrzyć się w ten cudny kosmetyk. Moim faworytem jest kolor Golden Ligths :) Zawsze idealny pod łuk brwiowy oraz w kąciki oczu. 
Serdecznie polecam go każdej kobiecie, ponieważ za taką cenę tak dobrego produktu nie kupicie! 




Pozdrawiam
Mania

czwartek, 26 maja 2016

Ultimate Fix SPF 15 Fundation Collection

Dzień dobry!
Dziś chciałabym Wam przedstawić produkt, który w zasadzie kupiłam niedawno. Jest to Ultimate Fix SPF 15 Fundation firmy Collection.



Kupiłam ten produkt tak naprawdę z trzech powodów, po pierwsze chciałam sprawdzić jak sobie radzą inne kosmetyki z firmy Collection, po tym jak się zachwyciłam korektorem z tej firmy ( patrz poprzedni post). Po drugie, skusiła mnie cena jaką zobaczyłam. Po trzecie jest to kosmetyk 3 w 1.
Nie jest to dostępny kosmetyk na polskim rynku, ale sprawdzałam dostępność tego produktu na stronie Allegro i znalazłam aukcje, gdzie cena kosmetyku wynosi 14,90 zł plus wiadomo koszta przesyłki. W szkockim Boots czy Superdrug za ten produkt zapłacimy 4,99 funta, czyli po przeliczeniu na polskie złotówki jest to około 20 kilka złotych. Tak więc cena na allegro jest korzystniejsza.
Producent na stronie internetowej pisze, że skóra będzie wyglądać świeżo i bez zarzutu , a docelowo będzie również chroniona przed szkodliwym działaniem promieni UV, ponieważ zawiera on SPF15. Ma się przekształcać z lekko stałego do ciekłego fundamentu oraz powinien matowić dzięki czemu skóra pozostaje nawilżona. Producent również zapewnia, że ten produkt ma być idealny w podróży. Możemy go dostać w trzech kolorach. Niestety nie pamiętam nazw, ale wiem, że ja wybrałam najjaśniejszy odcień.
Zacznijmy może od tego jak wygląda opakowanie. Tak jak widać na powyższym zdjęciu, opakowanie jest zrobione z plastiku. Nie jest to plastik wysokiej jakości. Jak widać na przedzie opakowania mamy naklejkę z wiadomością, że w środku jest lusterko oraz gąbka.









Tak prezentuje się wnętrze tego kosmetyku. Na drugim zdjęciu chciałam dokładnie Wam pokazać gdzie się znajduje lusterko i gąbka. Niestety opakowanie ma jedną podstawową wadę. Jak widać na pierwszym zdjęciu, niestety plastikowa klapka otwiera się tylko pod kątem 90 stopni. Nie zatrzymuje się samoistnie i trzeba cały czas ją przytrzymywać palcem, żeby opakowanie się nie zamknęło. Od razu jak tylko otworzyłam pudełko zaczęło mnie to strasznie denerwować. Natomiast z  drugą częścią opakowania nie ma już takiego problemu. Lusterko można trzymać pod dowolnym kątem. 
Gąbeczka, którą tam umieszczono jest w zasadzie nie potrzebna, ponieważ trudno się nią nakłada kosmetyk oraz nierównomiernie. 
Konsystencja przypomina trochę mus. Beauty blenderem bardzo przyjemnie się go nakłada na twarz.
Robiąc test przed nałożeniem kosmetyku oczyściłam i nawilżyłam twarz. Nakładając go nie zauważyłam żadnych niepokojących zachowań. Bardzo dobrze się wchłania, nie jest 'ciężki dla skóry', nie czuć go na twarzy, nie robi plam, nie waży się. Kupując Ultimate Fix SPF 15 Fundation byłam ciekawa jak się będzie zachowywał, ponieważ na opakowaniu jest napisane, że jest to 3 w 1, czyli ma nam zastąpić podkład, korektor oraz puder. Po wypróbowaniu go mogę stwierdzić, że wyrównuje koloryt skóry, tak samo jak podkład. Niestety nie pokrywa dobrze zaczerwień, niedoskonałości, blizn tak jak powinien to robić korektor. Kolejna zła wiadomość jest taka, że mimo odczekania dłuższej chwili kosmetyk nie wchłonął się na tyle, żeby się nie świecił na twarzy, dlatego też musiałam delikatnie go przypudrować, żeby go utrwalić. Niestety zbiera się w miejscach załamania takich jak zmarszczki. 
Przetestowałam go w dość trudnych warunkach, dlatego że w pracy czasami mamy ponad 30 stopni, tak więc miał trudny tor przeszkód. :) Mimo tego uważam że obronił się, ponieważ dopóki się nie dotknęłam na twarzy, pięknie się prezentował nawet po 8 godzinach pracy w tak wysokich temperaturach. Wytrzymałość jego jest na prawdę dobra. 
Mówiąc krótko, to co twórca tego kosmetyku chciał stworzyć, niestety okazało się klapą, ponieważ  Ultimate Fix SPF 15 Fundation nie pokrywa dobrze niedoskonałości, należy utwalić go pudrem, zbiera się w załamaniach skóry, ma fatalne opakowanie. Niestety nie kupię go ponownie mimo tego, że kosztuje niecałe 5 funtów. Być może zabiorę go ze sobą na wakacje, a to tylko dlatego, że sprawdził się w wysokich temperaturach. W tym przypadku powiedzenie 'jak jest coś do wszystkiego, to jest do niczego' sprawdza się w 100% dlatego, że do  Ultimate Fix SPF 15 Fundation należy użyć i korektora i pudru. Osobiście uważam, że nie jest to kosmetyk wart większej uwagi. Gdybym miała go ocenić, dałabym 3 na 5. 
Pozdrawiam
Mania


środa, 25 maja 2016

Collection Lasting Perfection Concealer

Witam ponownie!

Dziś chcę Wam przedstawić korektor Lasting Perfection firmy Collection. 

Pewnie wiele kobiet zna ten produkt. Mieszkam w Szkocji od ponad 3 lat, a dopiero od około 3-4 miesięcy używam to cudo. Korektor niestety jest trudno dostępny na polskim rynku. W szkockim Boots'ie kosztuje on około 4 funtów, natomiast na Allegro ceny tego korektora zaczynają się od 25,99 zł. Tak więc, porównując dwie kwoty, po przeliczeniu funtów na złotówki wchodzi praktycznie ta sama kwota. 
Zacznijmy od tego, co pisze producent. Na stronie producenta w zasadzie jest niewiele. Otóż zapewnia on nas, że korektor utrzymuje się do 16 godzin oraz że produkt jest wodoodporny. Opisuje jak i czym najlepiej aplikować korektor. I tyle.  
Do wyboru mamy 4 kolory: fair 1, cool medium 2, warm medium 3 oraz dark 4. 

Ja osobiście posiadam pierwsze trzy odcienie. 

Kolory, które używam to fair 1 oraz cool medium 2. Numer 1 używam zazwyczaj pod oczy, rozświetlam nim nos oraz czoło (strefa T) lub kryje nim mocno widoczne blizny, używam go kiedy chce mocniej rozświetlić okolice wcześniej wspomniane. Numer 2 używam do reszty przebarwień lub mniej widocznych blizn. 
Zacznijmy może od opakowania. 
Opakowanie plastikowe i dość przyjemne. Niestety minusem jest nadruk, który zmywa się zaraz po pierwszym użyciu. Dobrze, że na zakrętce są naklejki z odcieniami korektora, bo w innym razie nie byłoby wiadomo jaki jest kolor korektora. Kiedy zauważyłam, że napisy się ścierają pod wpływem ciepłych dłoni, od razu zmyłam napis wacikiem nasączonym płynem micelarny, ponieważ nie chciałam w przyszłości, aby zmywające się napisy pozostawały na mojej twarzy. Z resztą jest to bardzo nie higieniczne. Kiedy otworzymy korektor zobaczymy bardzo przyjemny aplikator, bardzo podobny do aplikatorów jakie posiadają, np. błyszczyki do ust (widać aplikator na pierwszym zdjęciu). 
Jak dla mnie produkt nabiera się znakomicie, z aplikatora się nic nie leje, ilość produktu na aplikatorze jest taka jak być powinna. Konsystencja korektora jest oczywiście kremowa, nie lejąca się. Nie lubię produktów bardzo lejący, więc jak dla mnie konsystencja tego produktu jest kolejnym plusem. Kiedy nałożymy korektor, np. na rękę możemy zauważyć że w miarę szybko się utlenia, przez co odrobinę ciemnieje. Po utrwaleniu pudrem numer 1 wtapia się z kolorem mojej cery. Na samym początku trochę się przeraziłam, że będzie za jasny, ale kiedy zastosowałam puder, było idealnie :) Mogło by się wydawać, że numer 2 jest ok, lecz jednak jest za ciemny w momencie kiedy dołożyłam puder, bardzo go było widać. Poniżej wrzucam zdjęcie porównawcze numeru 1 i 2.

Nie jest to jakaś ogromna różnica w kolorze, ale na pewno zauważalna, dlatego też używam numeru 1, ponieważ po chwili ciemnieje. Dzięki dobremu aplikatorowi dobrze się nakłada. Po nałożeniu korektora pod oczy i dobrym wklepaniu, np. palcem, w miarę szybko zastyga. Nie robi się sztywny jak beton oraz go nie czuć na skórze. Minimalnie zbiera się w okolicach zmarszczek pod oczami. Czasami to mi trochę przeszkadza, szczególnie kiedy nie mam pełnego makijażu oka, a tylko tusz do rzęs. Krycie tego produktu jest bardzo dobre jak za tą cenę! Jeżeli chodzi o wysuszanie cery, to nie zauważyłam jakiś większych zmian mojej cery pod oczami. Posiadam suchą cerę i bardzo się przykładam do jej nawilżania. Czasami zauważę lekkie przesuszenia, ale zazwyczaj wtedy, kiedy nie zadbam o okolice oczu. Jeżeli chodzi o trwałość korektora, uważam że jest bardzo dobra. Producent zapewnia nas, że korektor wytrzyma nawet do 16 godzin. Może 16 godzin to lekka przesada, ale 13 na pewno tak, pod warunkiem że nie będziemy się dotykać w miejsca, na których mamy korektor. Tak jak wspomniałam wcześniej, zaczęłam używać go jakieś 3-4 miesiące temu. Używam korektora codziennie, czasem kilka razy w ciągu dnia, gdy, np. wezmę prysznic i jest potrzeba zrobienia nowego makijażu. I tu pojawia się druga uwaga od producenta, że jest wodoodporny. Tak jak wspomniałam we wcześniejszym zdaniu, niestety po prysznicu muszę użyć go drugi raz, tak więc nie jest on wodoodporny. Jest bardzo wydajny, ponieważ po tych kilku miesiącach zużyłam może 1/3 opakowania. 
Podsumowując... 
Collection Lasting Perfection jest produktem bardzo tanim, bardzo wydajnym jak za tą cenę, dobrze i długo się utrzymuje na twarzy, dobrze pokrywa zasinienia, konsystencja jest bardzo dobrze dobrana. Posiada on dwie wady: napisy na opakowaniu są beznadziejnie wykonane i nie jest on wodoodporny, jak zapewnia nas producent.
Uważam, że tak małe wady przy tak dużej ilości zalet są niczym! Dlatego polecam ten produkt z całego serca!
pozdrawiam
Mania

wtorek, 24 maja 2016

L'Oreal Paris False Lash Wings Mascara

Siema! 

Tak jakoś się złożyło, że kolejny test przejdzie również mascara. Wiem, wiem, w poprzednim poście pisałam, że jestem zwolenniczką jednego tuszu, ale tak jakoś ostatnio się wydarzyło, że do mojej kolekcji trafiło kilka nowych produktów. 

Dzisiaj zrobię małe porównanie trzech produktów.W zasadzie są to prawie takie same produkty, ta sama marka, ale jednak się bardzo różnią w użytku codziennym. Mimo tego, że jest to produkt tej samej firmy, chciałabym się z Wami podzielić moimi odczuciami.
Dobra, dobra koniec tego wstępu. 
Dziś pod lupę bierzemy mascarę z L'Oreal Paris False Lash Wings Mascara.
Producent na polskiej stronie L'Oreal Paris pisze, że dzięki tej mascarze rzęsy będą jak skrzydła motyla, a objętość jest od samej nasady aż po końce rzęs. 
W zasadzie jest bardzo krótki opis na stronie producenta. Jak dla mnie kiepsko zareklamowany produkt. Po przeczytaniu tak krótkiej i mało wartościowej notki, nigdy w życiu po nią bym nie sięgnęła. 
Więcej informacji znajdziemy na stronie ezebra.pl . Z tej strony dowiemy się, że rzęsy są  podkręcone i wydłużone w zewnętrznych kącikach, że mascara posiada Asymetryczną szczoteczkę dla szeroko rozpostartych rzęs, że szczoteczka natychmiast rozciąga i wydłuża każdą rzęsę w kierunku zewnętrznego kącika oka oraz że formuła zawiera unikalne włókna o długości 1,2 milimetra, które delikatnie otulają i „rozwijają” rzęsy dla uzyskania jedwabistej i spektakularnej objętości. 
Próbowałam wejść na brytyjską stronę L'Oreal Paris, ale niestety za każdy razem wyskakiwał mi błąd :( Dlatego też weszłam na stronę Boots'a żeby przeczytać opis i niestety był tak samo 'zachęcający' jak na polskiej stronie L'Oreal. 
Jak trafiła ta mascara do mojej kosmetyczki?
Któregoś pięknego dnia, kobitki na fb strasznie się nią zachwycały. Po przeczytaniu wielu pozytywnych komentarzy, wpisałam w wyszukiwarkę nazwę tego tuszu. Kiedy zobaczyłam szczoteczkę wiedziałam od razu że się pokochamy! Szczoteczka jest taka jaką uwielbiam, nie zbiera się nadmiar tuszu na szczotce. Nie kruszy się ani nie rozmazuje do około 10 godzin ( tak więc idealny do pracy). Nie podrażnia oczu. Łatwo się go zmywa wodą micelarną. Dobrze podkręca rzęsy, ale nie powiedziałabym, że są jak skrzydła motyla :P Jeżeli chodzi o zużycie, jest w mojej kosmetyczce do dwóch miesięcy codziennego używania. Brytyjska cena w Boots to 10,99 funta, polska cena jaką znalazłam na ezebra.pl to 28,86 zł. Na stronie internetowej Drogerii Natura cena za ten produkt to 42,99 zł przeceniona z 63,99zł. Tak więc, uważam, że cena jest bardzo przystępna jak na tak dobry produkt. Pierwsze wrażenie jak najbardziej na tak!
Któregoś dnia, gdy zauważyłam, że mascara się kończy, pojechałam do sklepu w celu uzupełnienia braków. Niestety szafa L'Oreal była prawie pusta z tuszami do rzęs. Na półce była dostępna tylko taka mascara


Na pierwszy rzut oka wygląda identycznie, dlatego bez zastanowienia wrzuciłam do koszyka. Gdy kasjerka zaczęła kasować kosmetyki, dopiero zauważyłam, że kupuję inną mascarę. Otóż niby identyczna ale jednak inna mascara to L'Oreal Paris FALSE LASH WINGS MIDNIGHT BLACKS.
Czytając opisy tej mascary na polskiej i brytyjskiej stronie w zasadzie opisują ją tak samo. Mascara 
ma specjalną formułę zawierającą extra-czarne pigmenty. Ma za zadanie nadawać rzęsom bardzo głęboki kolor opalizującej, wielowymiarowej czerni. 

Niestety w moim przypadku tak nie było. Tzn. owszem, rzęsy były czarne, lecz nie widziałam wielkiej różnicy w kolorze. Szczoteczka i cena taka sama, także byłam zadowolona. Niestety do czasu... Otóż ta mascara strasznie się kruszyła, przez co robiła okropne plamy pod oczami... Używałam ją około dwóch tygodni, ponieważ chciałam dać jej drugą szansę. Niestety mascara się nie'obroniła'. Tusz na pewno nie był stary, ponieważ przy kupnie był bardzo dobrze zabezpieczony folią. Być może była jakaś trafna seria.. Wiem, że kolejnym razem jej nie kupię. 
Kolejny i ostatni produkt, który chce Wam przedstawić jest to L'Oreal Paris FALSE LASH BUTTERFLY WINGS WATERPROOF. 


Oczywiście po raz kolejny kopiłam ten produkt przez przypadek :) Będąc w Polsce zaszłam do Hebe, w celu porównania polskich cen do brytyjskich. Stwierdziłam, że kupie swoją ulubioną mascarę. Oczywiście wiadomo jak bardzo są oświetlone drogerie, przez co nie zwróciłam uwagi, że na opakowaniu jest kolor niebieski i jak byk pisze WATERPROOF! :) Porównując do dwóch poprzedników, jest on chyba najlepszy z nich wszystkich. Zapłaciłam za niego coś ok 50 zł. Z tego co widzę, na stronie Boots'a cena jest taka sama jak pozostałych, czyli 10,99 funta. Mogę ten tusz porównać do pierwszego, z tą różnicą, że jest faktycznie wodoodporny i ciężko go zmyć. Używam go tylko na specjalne okazje, gdzie rzęsy muszą wytrzymać wiele godzin. O kruszeniu się mascary nawet nie ma mowy. 
Podsumowując... 
Przedstawiłam Wam trzy prawie takie same produkty, lecz bardzo się różnią. Gdybym miała zabrać ze sobą tylko jeden tusz byłby to tusz numer jeden L'Oreal Paris False Lash Wings Mascara.
Komplenie nie polecam czarnej wersji, rozmazuje się i robi plamy. 
Jeżeli chcemy aby nasze rzęsy przetrwały całonocną imprezę, nie robiąc nam niespodzianek lub gdy mamy przed sobą długą podróż, polecam ostatni wariant L'Oreal Paris FALSE LASH BUTTERFLY WINGS WATERPROOF. 
Mam nadzieję że dotrwaliście do końca postu! :) Oraz że wyczerpałam temat maksymalnie jak się tylko dało! 
Jakie są wasze odczucia ? Miałyście styczność z tymi mascarami? Jakie są wasze spostrzeżenia? Jakie plusy? jakie minusy? Zapraszam do dyskusji! Wyraźcie swoją opinie w komentarzach! :) 
Serdecznie pozdrawiam! 
Do następnego
Mania! 

Benefit Roller Lash Mascara

Pierwszym produktem, który biorę pod lupę jest mascara Roller Lash z Benefit

 Są dwie możliwości kupna tej oto mascary. 

Do wyboru mamy mini mascarę (4g) oraz normalną mascarę (8g). Ja zakupiłam tą mniejszą opcję, ponieważ, po pierwsze cena tej większej mnie lekko przestraszyła, po drugie chciałam kupić ją tylko do testów. Niestety, jeżeli chodzi o mascary, nie jestem wielką fanką zmieniania i testowania nowych produktów. Mam nadzieję, że się to zmieni. :) 
Wracając do tematu... Za mniejszą wersję Roller Lash zapłaciłam w szkockim Boots około 7 funtów. Większa opcja kosztuje około 20 funtów. Nawet jak na szkockie zarobki, uważam, że 20 funtów za mascarę, jest to cena dość wysoka. Wchodząc na polską stronę Sephory, złapałam się za głowę, kiedy zobaczyłam ile ona kosztuje w złotówkach! Sephora podaje, iż mini mascara kosztuje 55 złotych, natomiast większa wersja 129 złotych! Są to kolosalne pieniądze! Na stronie piszą, że po kupnie mascary, mamy się pożegnać z zalotką do rzęs, że Szczoteczka Hook ‘n’ Roll™ unosi, obejmuje, rozdziela i podkręca rzęsy,  a specjalna utrwalająca formuła utrzymuje się na rzęsach przez 12 godzin.

Odnosząc się do tego, co jest napisane na stronie Sephory, niestety nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że po zakupie Roller Lash możemy się pożegnać z zalotką. Według mojej opinii, szczoteczka mascary, owszem, jest taka jaką lubię. Długości 'włosków' szczoteczki są idealne. Idealnie nabiera się ilość mascary na szczoteczce. Nie jest tego tuszu ani za dużo, że trzeba wycierać nadmiar, ani za mało. Dobrze się nią maluje, lecz niestety, nie podkręca rzęs tak bardzo, jak to zapewniają nas na stronie internetowej. Owszem, unosi rzęsy, ale nie na tyle, żeby nie użyć zalotki do rzęs. Bardzo dobrze rozdziela rzęsy, nie skleja ich, przez co rzęsty wyglądają na naturalne. Jeżeli chodzi o utrwalającą formułę, nie jest ona aż tak dobra za tą cenę. Owszem, utrzymuje się przez wiele godzin, nie kruszy się, nie podrażnia oczu, lecz jak za tak wysoką cenę mascary, spodziewałam się czegoś lepszego. Mascara nie robi problemów przy zmywaniu makijażu. Najzwyklejszą wodą micelarną usuwa się znakomicie bez żadnych problemów. Małe opakowanie zużyłam w około 1,5 miesiąca codziennego użytku. Wersja mini idealnie nada się w podróż
Czytając opinie w Internecie jestem trochę rozczarowana. Wiele kobiet bardzo zachwala sobie ten produkt. Średnia wystawiona przez internautów to lekko ponad 4 na 5 gwiazdek. 
Podsumowując... 
Gdybym miała kupić drugi raz mascarę Roller Lash z Benefit zrobiłabym to tylko i wyłącznie gdybym natrafiła na promocję. Szczoteczka jest taka jaką lubię, lecz jest wiele mascar z podobną szczoteczką za wiele niższą cenę. Mascara utrzymuje się przez cały dzień i nie kruszy się, przez co dużo tym zyskuje. Niestety cena moim zdaniem jest przesadzona. Za taką kwotę można kupić o wiele lepszy produkt. Gdybym miała ją ocenić, dałabym 3.8 na 5.
Pozdrawiam! 
Mania