Instagram

wtorek, 20 grudnia 2016

Rimmel London Glam'eyes Professional Liquid Liner

Każda kobieta marzy o idealnej czarnej kresce. Namalowanie dwóch takich samych kresek wbrew pozorom nie jest takie proste. Kocham makijaż z długą czarną kreska, kiedyś to była podstawa mojego makijażu.
Chciałabym dzisiaj polecić Wam eyeliner z firmy Rimmel London.


Glam'eyes Professional Liquid Liner, jest to eyeliner w kałamarzu. Długo szukałam idealnego eyelinera i w zasadzie od kiedy jestem w UK innego eyelinera nie używam. Zawsze kupuję kolor 001 Black glamour. Nie pamiętam które to moje opakowanie, ale wiem jedno, na pewno nigdy mnie nie zawiedzie.


Opakowanie jest bardzo małe(co nie oznacza, że mamy mało produktu), bardzo lekkie, przyjemny, niełamliwy plastik. Eyeliner posiada bardzo (!) Cienki i elastyczny pędzelek, włoski nie odstają w każdą stronę, dzięki któremu wykonamy bardzo precyzyjną kreskę. Nie jest to sztywna końcówka, której nie cierpię.

Niestety większość eyelinerów posiada takie końcówki (bynajmniej w UK), dlatego bardzo trudno było mi znaleźć coś idealnego. Kosmetyk jest bardzo trwały, a zarazem łatwo zmywalny. Pedzelek posiada dość długi trzonek, który idealnie leży w dłoni. Nie kruszy się, nie rozmazuje się, jest mega wydajny, idealna konsystencja, nie wysycha w opakowaniu. Pigmentacja jest bardzo dobra, kolor w 100% czarny, brak prześwitów. Narysowsowana rano kreska utrzymuje się na oku w idealnym stanie przez cały dzień!


Będę każdemu polecać ten eyeliner, osobą początkującym jak i tym bardziej wprawionym w kresce, ponieważ malowanie nim powieki jest bardzo szybkie i tak jak już wyżej wspomniałam, nie ma żadnego problemu z namalowaniem idealnej kreski! Póki co jest to mój faworyt i must have w mojej kosmetyczce! 😊

sobota, 17 grudnia 2016

ZIAJA Krystaliczny peelinng cukrowy zluszczająco-wygładzający

Dzisiaj dalsza część pielęgnacji. Tym razem będzie to peeling do ciała z Ziaja. Jakoś nigdy nie ufam 'wielkim promocjom', które możemy spotkać przy kasach w sklepach drogeryjnych. Tym razem pomyślałam sobie czemu nie i pani w Hebe bardzo łatwo wcisnęła mi właśnie ten cukrowy peeling. Koszt jego wtedy to 10 zł za 200ml.

Zacznijmy od tego co pisze producent. Według producenta, peeling powinien przy codziennym użyciu wzmacniać naskórek, nawilżać, poprawa jędrność i elastyczność skóry, młodszy i zdrowszy wygląd już od pierwszego użycia.
Dzieki maśle cupuacu, zawartym w peelingu, kosmetyk powinien:
 tworzyć ochronny satynowy film na powierzchni skóry, redukować szorstkość, suchość i nadmierne łuszczenie, zapewnić efekt miękkiej skóry.
Dzięki olejom z orzechów brazylijskich i Makadamia:
delikatnie natłuszczać naskórek, chronić przed wysuszeniem w trakcie mycia, poprawić elastyczność skóry.
Dzięki cukrowy i naturalnym łupinom orzecha:
aktywować skórę w trakcie masowania oraz delikatnie zluszczać i wygładzać naskórek.


Jedno słowo: GENIALNY! Dla mnie jest to genialny peeling. Śmiało mogę się zgodzić w 100% z tym co obiecał nam producent na opakowaniu. Po pierwsze, kiedy nanosimy peeling na ciało, to mamy wrażenie jakbyśmy smarowali się czymś z dodatkiem cukru. Nie jest to tępy kosmetyk, gdzie zazwyczaj takie są peelingi. Po drugie, kosmetyk bardzo ładnie złuszcza skórę, dzięki czemu nie jest szorstka. Ale to co najbardziej w nim lubię, to przefantastyczny film na skórze! Zakochałam się w nim od pierwszego użycia. Niektórzy z was nie lubią takich kosmetyków, które zostawiają film( dla takich osób zdecydowanie nie polecam tego peelingu), natomiast po użyciu tego peelingu skóra jest bardzo bardzo nawilżona, zostaje bardzo satynowy i delikatny film na skórze - jest takie uczucie jakbyśmy posmarowali się zaraz po kąpieli jakimś balsamem. Nawet mój facet zapytał się czemu się tak wybalsamowalam, a ja tylko użyłam peelingu 😊 Skóra po kąpieli nie jest w żadnym stopniu sucha ani podrażniona.


Dzięki temu że zawiera cukier, masaż jest bardzo przyjemny i delikatny. Zapach również jest cudny - palone kakao z cukrem? Nie wiem jak go opisać ale mi się bardzo podoba. Na opakowaniu jest napisane, że można go codziennie używać, natomiast ja starałam się robić peeling całego ciała raz w tygodniu i po takim użyciu, 200 ml wystarczyło na około 2 miesiące.
Serdecznie polecam ten peeling! Jeszcze tak dobrego peelingu nigdy nie miałam i żałuję, że nie kupiłam więcej opakowań! Well done Ziaja! Oby więcej tak genialnej pielegnacji!


wtorek, 13 grudnia 2016

Bronzer z KOBO MATT BRONZING & CONTOURING POWDER 311 Nubian Desert

Zawsze zimą staramy się wyglądać na opalone, dlatego też używamy różnych bronzerow, nie tylko aby wykonturować naszą buzie, ale również dlatego aby nasza twarz nie była bardzo blada zimą.
Zacznijmy może od wyjaśnienia, co to takiego bronzer i w jakim celu powinno się go używać?
Bronzer powinien imitować odcień muśniętej słońcem skóry. Jest także stosowany jako kosmetyk korygujący w celu ocieplenia kolorytu skóry. Używając bronzera nadajemy skórze zdrowego blasku i wyrównujemy koloryt cery, szczegolnie w odniesieniu do szyji. Brozery sprawdzą się przy każdej karnacji, prócz porcelanowej, która może sprawić wrażenie brudnej.
Dzięki bronzerom możemy nie tylko opalić twarz ale również ją wykonturować. O co chodzi w koturowaniu twarzy? Konkurowanie twarzy bronzerem pozwoli nam optycznie zmienić kształt twarzy. Konkurowanie wykorzystuje właściwości światła. Zasada jest taka, że to co jest przyciemnione, chowa sie.
Dzisiaj chciałabym Wam pokazać bronzer, który pochodzi od KOBO.

Nie będę ukrywać, że kupiłam go przez pozytywne komentarze, które można znaleźć w Internecie. Jest to oczywiście drogeryjny kosmetyk, który kosztuje około 20 zł. Możemy dostać go w dwóch odcieniach, 308 Sahara Sand oraz 311 Nubian Desert.


Ja posiadam ten drugi. Jest to bardzo zgaszony i chłodny odcień. Ten kolor bronzera na pewno przypadnie do gustu panią o chłodniejszym tonie cery. Na pewno nie nada się dla cery opalonej, ponieważ jego kolor może robić 'odcięcie'. Jego aplikacja jest bardzo przyjemna, równo i bardzo lekko pokrywa skórę. Jest to idealny bronzer dla osób początkujących z makijażem, ponieważ jego pigmentacja i odcień nie zrobi 'krzywdy' na buzi. Nie robi plam ani prześwitòw. Daje bardzo delikatny i nie nachalny efekt, bardzo naturalny. Można stopniować intensywność bronzera na policzku.  Jest delikatnie transparentny i w 100% matowy. Bardzo łatwo nabiera się odpowiednia ilość bronzera ale niestety się pyli i kruszy... Ja muszę nakładać trzy warstwy aby uzyskać mocniejszy kontur na policzku.


 Na zdjęciu powyżej stopniowe dokładanie bronzera, od lewej: 3 warstwy, 2 warstwy, 1 warstwa. Bardzo ładnie współgra z każdym podkładem i nie podkreśla suchych skórek. Jeżeli chodzi o trwałość, to odniosłam wrażenie, że w ciągu dnia, gdy w ogóle nie dotykamy policzków, kosmetyk utrzyma sie cały dzień. Jednak niestety nie jest na tyle trwały żeby wytrzymać wszelkie otarcia, np. od szalika. Co do opakowania, moim zdaniem jest to dobry plastki, który wytrzyma nie jedną podróż, łatwo się opakowanie otwiera.
Podsumowując. Uważam, że jest to idealny bronzer dla osób początkujących.  Bardzo go lubię za to, że ma chłodny i matowy odcień, przez co idealnie nadaje się na zimę. Fajne jest w nim też to, że nie jest bardzo mocno napigmentowany, dzięki czemu nie zrobimy sobie nim mazajki na twarzy. Plusem również jest cena, ponieważ za 20 zł otrzymujemy 9 gram produktu, który jest bardzo wydajny. Minusem niestety jest to że się strasznie osypuje podczas jego aplikacji na pędzel oraz to że jest trochę nietrwały. Osobiście bardzo go polecam! Uważam, że jest to kosmetyk warty każdej uwagi! :)



środa, 23 listopada 2016

Płyn micelarny z olejkiem arganowym, Garnier Skin Naturals.

Chyba nie muszę przypominać, jak ważna jest pielęgnacja skóry. Każdego dnia nasza cera jest wystawiana na 'proby przetrwania', dlatego też szczególną uwagę zwracamy na demakijaż. Jeszcze jakiś czas temu wody micelarne nie były tak popularne jak teraz. Kilka lat temu moim płynem micelarnym był delikatny i nawilżający krem lub chusteczki nawilżające. Dzisiaj póki w drogeriach uginają się od różnych rodzajów wody micelarnej.
Chciałabym Wam opowiedzieć moje odczucia na temat płynu micelarnego z olejkiem arganowym firmy Garnier Skin Naturals.


Wedlug producenta płyn micelarnym ma za zadanie skutecznie usuwać trwały i wodoodporny makijaż. Dwufazowa formuła z olejkiem arganowym powinna usuwać każdy rodzaj makijażu , odżywiać i koić skórę. Płyn jest przeznaczony do demakijaż oczu, ust oraz całej twarzy. Polecany skórze suchej, tlustej i normalnej. Posiada właściwości oczyszczające i odświeżające. Formuła płynu jest dwufazowa, bez alkoholu oraz bez parabenów ( substancje chemiczne używane w przemyśle kosmetycznym, farmaceutycznym i spożywczym, będące konserwantami chroniącymi artykuły przed pleśnią czy drobnoustrojami).
Wytłumaczę może na początku, osobą które nie wiedzą, co to znaczy, że płyn jest dwufazowy. Otóż płyn dwufazowy, jest to płyn, który składa się z dwóch składników. W tym przypadku jest to woda micelarna oraz olej arganowy. Jak wiadomo, olej i woda separują się, olej wypływa na powierzchnię wody, ponieważ jest od niej mniej gęsty, co oznacza, że, np. 1 litr oleju waży mniej niż 1 litr wody. Olej i inne tluste substancje nie rozpuszczają się w wodzie, ponieważ są hydrofobowe ( po chłopsku, boją się wody). W momencie kiedy wstrząśniemy butelką, woda i olej się ze soba wymieszaną ale po jakimś czasie ponownie odseparuja się od siebie. 


Olej arganowy jest bogaty w niezbędne kwasy tłuszczowe oraz witaminę E, dlatego jego działanie na cerę obejmuje wszystko od walki z suchością i szorstkością, po blizny, zmarszczki, a nawet przetłuszczanie. 
Dobrze. Teraz jak już wszystko wiemy od strony teoretycznej, czas na tą najważniejszą - praktyczna. 
Bardzo długo miałam ta wodę micelarną. Pojemność butelki to 400 ml i mi średnio wystarcza na około 3-4 miesiace codziennego użytkowania. Stąd wniosek sam się nasuwa, jest bardzo wydajny. Ceny są różne. Bardzo często w UK można trafić na przeceny płynów micelarnych. Za ten płyn zaplacilam około 4 funtów, natomiast polska centa to coś w granicach 20 zł ( jeżeli się mylę, to dajcie znać). Bardzo ma ładny zapach! Faktycznie, usuwa każdy makijaż ( nawet wodoodporny) bardzo dokładnie. Po użyciu płynu pozostaje lekki film na twarzy, jakbyśmy makijaż zmywali olejami, dzięki czemu skóra nie wydaje się sciagnieta ani Sucha. Natomiast ten że film na tyle szybko się wchłania, że zaraz można uzywac, np. Kremu na noc. Niestety posiada również minusy... Na samym początku używania płynu wszystko było ok, natomiast z każdym kolejnym użyciem odczuwałam coraz to mocniejsze pieczenie oczu, jakby coś dostało się do oczu. Kiedy próbowałam oczy przepłukać zwykłą wodą było jeszcze gorzej. Niestety czasami też delikatnie podrazniał mi zewnętrzne kącik oczu. Minusem dla mnie również jest to, że olej bardzo szybko oddziela się od wody, szybciej niż inne płyny dwufazowe. 
Podsumowując. Wlasnie jestem na wykończeniu tej wody micelarnej i Niestety muszę zamienić ten płyn micelarny na coś innego. Moje oczy płaczą przy jego użyciu. Mimo iż fantastycznie pachnie, pozostasia świetnie nawilżającą warstwe na twarzy, niestety oczy są dla mnie jedną z najważniejszych części twarzy i nie chce aby cierpiały. Może kiedyś do niego wrócę, ale tylko do zmywania twarzy, omijając okolice oczu. Jednak polecam go z całego serca, ponieważ nie u wszystkich może wywołać taką reakcję jak u mnie :) 

czwartek, 17 listopada 2016

KOBO Profesjonalne Magic Corrector Mix

Za każdym razem robiąc makijaż, dążymy aby nasza cera wyglądała perfekcyjnie. Dlatego też używamy różnego typu korektorów czy kamuflażu. Dzisiaj chciałabym napisać krótki post na temat zestawu korektorów firmy KOBO.


Bardzo długo ten zestaw leżał w mojej szufladzie i jakoś nie specjalnie miałam ochotę go wypróbować. Może dlatego, że za bardzo nie wiedziałam jak. Dopiero jak poszłam do szkoły, pani zaczęła mówić o 'kolorowych korektorach' i od razu przypomniało mi się, że mam takie kółeczko, którego nigdy nie użyłam. Od tamtej pory zaczęła się z nim przygoda.



Producent na stronie pisze, że jest to niezbędny zestaw korektorów do przywrócenia kolorytu skórze. Niezastąpiony w makijażu scenicznym i fotograficznym. Ma za zadanie rozświetlać, pokrywać niedoskonałości skóry.


Korol BIAŁY - jego zadaniem jest pokrycie niewielkich niedoskonałości cery, korekta rysów twarzy. Tak szczerze mówiąc, to nigdy tego białego koloru nie używałam (prawdopodobnie nie wiedziała za bardzo w jakim celu on jest?).  Być może byłby dobry jako baza pod makijaż oka, jako rozświetlacz lub do rozjaśniania pozostałych kolorów z paletki? Macie jakieś propozycje do czego można użyć białego korektora?
Kolor ZIELONY - jego zadaniem jest zakryć pęknięte naczynka i czerwone zmiany skórne. Jak dla mnie rewelacja. Mam pęknięte naczynko na samiuskim środku nosa, a ten korektor pokrywa go w 100%. Używam również zielonego koloru, gdy wyskoczy mi jakiś nieprzyjaciel i jest baaardzo czerwony.
Kolor FIOLETOWY - ma za zadanie maskować ciemne plamy i żółte przebarwienia. Osobiscie używam go na cienie pod oczami. Po aplikacji na cienie, fiolet zachowuje sie tak jakby rozświetlił miejsce na które położyliśmy korektor. Bardzo go lubię :)
Kolor RÓŻOWY - dla szarej, zmeczonej cery, naniesiony na łuk brwiowy i skronie rozjasni spojrzenie i usunie oznaki zmęczenia. I w tym wypadku również trudno mi się wypowiedzieć, ponieważ nie miałam okazji go użyć.




Jeżeli chodzi o opakowanie, to jest ono wykonane z mało solidnego plastiku. Na odwrocie opakowania producent wyjaśnia do czego służy produkt i w jakim celu używać poszczególnych kolorów i to jest na plus. Po otwarciu kółeczka nie czuć żadnego zapachu, natomiast gdy przybliżymy je bliżej nosa, zapach niestety jest fatalny, przypomina mi zapach przeterminowanej pomadki lub malowideł dla dzieci (fuj!). Jego konsystencja też nie powala... Przeczytałam wiele opinii na temat tego kółeczka i bardzo dużo kobiet narzekało że korektor nie współgra w żaden sposób z podkladem. Ja Nakładam go pod podkład i jest w miarę ok, ale niestety nie robi szalu, ponieważ musze nałożyć dodatkowo kolejna warstwe innego korektora. Najlepiej nakładać go palcami, ponieważ pod wpływem ciepła robi się bardzo kremowy ale i za razem strasznie tłusty, przez co później bardzo trudno pracować na nim podkładem. Trudno wydobyć go pędzlem z opakowania. Najlepiej szpatułką lub tak jak już wcześniej wspomniałam, palcem mocno przyciskając lub trąc produkt. Niestety bardzo trudno go aplikować za pomocą pędzelka. Może pędzelkiem z włosia naturalnego dałoby jeszcze radę i nie zrobiłby smug, natomiast pędzelkiem z włosia syntetycznego można zapomnieć... Mimo, że wydaje się być tłusty, w moim przypadku wysuszyl mi miejsce pod oczami... Niestety do tego stopnia, że w strefie pod oczami nigdy więcej go nie użyje. W zasadzie, jest to moja wina, ponieważ ten korektor jest za ciężki i za tępy żeby używać go w okolicach pod oczami. No ale nic, człowiek uczy się całe życie :)
Podsumowując.
KOBO Profesjonalne Magic Corrector Mix traktowalabym raczej jako kamuflaż, a nie jako korektor. Uważam, że ten produkt nie jest przeznaczony dla osób, które wykonują makijaż codzienny lub nie mają styczności i pojęcia o makijażu. Jego cena to 20 zł. Jak dla mnie, mimo tego że w mojej prywatnej kosmetyczce się nie sprawdził w 100%, jest to adekwatna cena do ilości produktu i jego wydajności. Niestety trzeba umieć lub nauczyć się pracować tymi korektorami, co według mnie nie jest to takie proste. Nie polecam osoba, które dopiero zaczynają przygodę z makijażem.
Pozdrawiam
M :)

wtorek, 15 listopada 2016

Liście manuka, Ziaja - oczyszczanie skóry normalnej, tłustej i mieszanej.

Liście manuka są już od dawna znane dla osób z problematyczna skóra. Kiedy będę chciała napisać, że jest to kolejne moje pozytywne zaskoczenie tą firma, to również nie będzie to nic nowego.
Dzisiaj chciałabym Wam pokazać cos do pielęgnacji skóry, coś co uratowało moja cerę.
Ziaja wypuściła na rynek kosmetyczny serie produktów do oczyszczania skóry, LISCIE MANUKA. Słynnym produktem z tej serii jest pasta głęboko oczyszczająca, natomiast ja dzisiaj chciałabym Wam pokazać inny kosmetyk z tej serii.
Od około roku miałam problem z pojawiającymi się wypryskami na granicy żuchwy i szyi. Były to wypryski, które bardzo bolały, ktore były głęboko pod skora, których w żaden delikatny sposób nie mogłam się pozbyć. W dodatku po takich nieprzyjacielach zostawały okropne blizny. Pewnego razu, bedac w Hebe, rzucił mi się w oczy właśnie krem firmy Ziaja, Oczyszczanie skóry normalnej, tłustej i mieszanej Liście Manuka.



Zainteresowanie moje było jeszcze większe, ponieważ przypomniałam sobie o paście do oczyszczania, która w Internecie zrobiła furorę. Wrzuciłam krem do koszyka na spobowanie, tym bardziej, że zaplacilam za niego grosze ( coś około 7 zł).
Producent zapewnia nas, że jest to krem dla skóry normalnej, tłustej i mieszanej. Wysoka koncentracja substancji aktywnych. Krem ma za zadanie przyspieszać łagodzenie zmian potradzikowych. Skraca okres łagodzenia zmian i zapobiega ich ponownemu powstawaniu. Ma zmniejszać zaczerwienienia oraz podrażnienia naskorka. Powinien wyrównywać powierzchnię i koloryt skory. Może być stosowany jako uzupełnienie kuracji farmakologicznej. Przywraca naturalną równowagę i świeżość. Pozostawia skórę gladka, delikatna i swieza. Krem posiada substancje czynne gleboko oczyszczajace - ekstrakt z lisci Manuka o działaniu antybakteryjnym. Substancje aktywujący odnowę skory - regenerujący kwas glicyryzynowy oraz nnaprawczo-wygladzajaca hydroxyprolinna. Substancje czynne nawilzajaco-kojace - alantoina i prowitamina B5.


W zasadzie mogę się zgodzić w 90% z tym co pisze producent. Krem przyspieszył gojenie się wyprysków, dzięki niemu bardzo szybko goją się zmiany podskórne. Wypryski pojawiają się bardzo rzadko, jak już są to razem z miesiączką, pojedyncze, nie tak jak kiedyś po kilka na raz w jednym miejscu. Codzienne stosowanie kremu na miejsca problematyczne, daje bardzo szybki efekt. Skora faktycznie jest gładka i świeża.



Niestety nie mogę się zgodzić z producentem, że krem wyrównuje koloryt skóry. Tzn faktycznie tak jest, ale tylko w wypadku świeżo powstałych wyprysków, kiedy są one czerwone. Natomiast blizny po wypryskach dalej zostają. To jest jedyne co mogę zarzucić temu kremowi. Zapach kremu przypomina mi Zapach maści na bolące plecy, natomiast nie jest on na tyle intensywny żeby przeszkadzał, czy był wyczuwalny po aplikacji. Konsystencja jest bardziej w kierunku lejacym, dzięki czemu krem wystarcza na długo, mimo małej pojemności (15 ml), bardzo szybko się wchłania i nie zostawia filmu.
Krótko mówiąc, póki co, jest to mój nr 1 na dzień dzisiejszy! Polecam każdemu kto boryka się z takim problemem jak ja. U mnie zadziałał rewelacyjnie i nie musiałam dlugo czekać na efekty. Na pewno zakupie kolejne opakowanie! Fakt, jest to małe opakowanie, ale jak za tą cenę, za takie efekty i wydajność uwazam, że 7 zł to nie majątek 😊
Pozdrawiam
M

sobota, 12 listopada 2016

WHAT A SPICE! czyli najnowsza paleta cieni firmy INGLOT.


Od dawien dawna szukalam palety, ktora posiada borda, piekne brazy, czerwienie czy brudne roze. Jako posiadaczka zielonej teczowki oka, wiem, ze takie kolory najlepiej podreslaja kolor zielony. Zalezalo mi na tym, aby wszystkie kolory znajdowaly sie w jednej palecie, zeby nie trzeba bylo nosic wszystkich pojedynczych cieni.  Tym bardziej, ze za oknem mamy w tym roku przepiekna jesien, az sie prosi aby wykonac makijaz kolorystycznie podobny do 'dywanu', ktory zafundowaly nam liscie :) Az tu nagle.... pojawia sie przepiekna paleta Inglot, ktora od razu przypada mi kolorystycznie do gustu.
Panie i Panowie, przedstawiam tym, ktorzy jeszcze nie mieli przyjemnosci jej poznac, oto ona!




Zacznijmy od tego, ze paleta sklada sie z dziesieciu (w 100%) matowych cieni. Cienie sa bardzo dobrze napigmentowane, dzieki czemu nie musimy sie martwic o jakosc wykonanego makijazu. Cienie nie robia plam, nie znikaja na powiece, nie traca intensywnosci w ciagu dnia, pieknie nakladaja sie na siebie, nie najgorzej sie blenduja( ale niestety nie sa to cienie jak 'maslo'), sa bardzo wydajne ( uzywam ich okolo dwoch miesiecy i zuzycie jest praktycznie znikome). Jezeli chodzi o konststencje cieni, jak na matowe cienie sa dosc 'suche', delikatnie moga sie obsypac. Niestety trzeba uwazac przy wykonywanym dziennym makijazu, poniewaz bardzo latwo zrobic makijaz wieczorowy. Dlatego, tez kiedy uzywam cieni do dziennego makijazu nadmiar cienia strzepuje z pedzla, lub delikatnie sciagam na dloni.



 Z ta paleta moga sie nie polubic osoby, ktore lubia makijaz no makeup. Zdecydowanie polecam osoba, ktore posiadaja kolor teczowki niebieski lub zielony!
Niestety cienie nie sa tak bardzo intensywne jak na bazie lub korektorze.
Jedyne co mi brakuje w tej palecie, to jednego bezowego cienia, ktory moglby stanowic jako podstawe makijazu oka.
Ponizej wrzucam swatche (od razu przepraszam, za swiatlo):


Numery cieni od lewej strony:
296, 297, 298, 299, 300


Numery cieni od lewej strony:
301, 302, 303, 304, 305

Warto wspomniec, ze cena jednego cienia wynosi 15 zl, natomiast w UK okolo 5 funtow! Takze moi drodzy mieszkancy Wielkiej Brytanii, jezeli chcecie miec w posiadaniu jakikolwiek cien lub kosmetyk z Inglota, warto troche poczekac z przesylka i zamowic z Polski.
Tradycyjnie, Inglot proponuje nam FREEDOM SYSTEM, czyli palete magnetyczna, do ktorej idealnie pasuje 10 cieni z nowej kolecji. Taka paleta to dodatkowy koszt 24 zl, tak wiec latwo obliczyc, koszt calej palety cieni plus freedom system to 174 zl.
Podsumowujac. Poki co, jest to moja z jednych faworytow jesiennych/wieczorowych palet w macie. Uwielbiam ja i serdecznie polecam z calego serca fankom make up'u jak i fankom Inglota :) Cena calej palety jest spora, ale pamietajmy, ze mozna kupic pojedyncze cienie :)

środa, 2 listopada 2016

Baza pod makijaz BENEFIT The POREfessional

Hejo! :)

Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o jednej z baz pod makijaż. Każda z nas dąży do jak najbardziej perfekcyjnego makijażu. Do tego, aby makijaż był jak najdłużej trwały, niezależnie czy jest to makijaż dzienny czy wieczorowy, używa się różnych kosmetyków. Oczywiście, pomijając to, że należy jak najlepiej dbać o naszą cerę (mam tu na myśli regularne złuszczanie naskórka, używanie odpowiednich kosmetyków pielęgnacyjnych, przywracających naturalne pH skóry oraz odpowiednie nawilżenie), aby kosmetyki wyglądały na niej idealnie, warto wspomnieć że istnieje coś takiego jak baza.
Zacznijmy może od tego, po co nakładamy bazę pod podkład?
Baza, którą nakładamy pod podkład, ma za zadanie przede wszystkim UJEDNOLICIĆ CERĘ, przedłużyć trwałość makijażu, niektóre bazy korygują koloryt cery, często jednak wyrównują powierzchnię skóry oraz ją matowią. Często bywa tak, że baza pod podkład jest zbędnym kosmetykiem. Tutaj warto samemu przetestować bazy. Warto pamiętać, że im więcej nałożymy bazy na twarz, tym mniej będzie trwały makijaż! Ciekawostką również może być to, że bazą pod podkład może być zwykły krem nawilżający, nie koniecznie typowa baza.
Firma BENEFIT wypuściła na rynek bazę pod makijaż The POREfessional zmniejszająca widoczność porów.


Zacznijmy może od tego co producent pisze na temat tego kosmetyku. Przede wszystkim baza jest polecana dla tych osób, które maja widoczne pory, tak więc baza ma zwężać widoczne pory i drobne zmarszczki. Kosmetyk ten, jak na bazę przystało, ma zwiększać trwałość makijażu. Półprzezroczysta formuła zawiera pochodną witaminy E.
Kupiłam bazę w szkockim Boots za niecałe 10 funtów. Mała pojemność, bo tylko 7.5 ml. Zacznę może najpierw od minusów. W zasadzie jak dla mnie minus jest tylko jeden, CENA! Cena jest przerażająca! Za pełnowymiarowy kosmetyk( tj. za 22 ml) zapłacimy aż 24,50 funta! Dlatego też zdecydowałam się na mniejszą pojemność, w razie gdybym była rozczarowana kosmetykiem.


Uwielbiam ten produkt! Ma bardzo przyjemny zapach i konsystencję. Po nałożeniu bazy w strefie T (skora tlusta w moim wypadku), mam wrażenie jakbym nałożyła delikatny silikon. Nie ściąga skóry i co jest jest najlepsze, faktycznie zwęża pory i delikatnie wygładza zmarszczki ( moje utrapienie w okolicy pod oczami)! Podkład fantastycznie się 'trzyma' bazy. Nie używam jej do codziennego makijażu, ponieważ sylikonowe wykończenie bazy mogłoby zapchać pory, ale na 'wielkie' wyjścia robi całą robotę. W moim wypadku nie wysusza skóry, delikatnie ujednolica kolor skóry. Uważam, że jest bardzo wydajny. Większość tego typu baz, przez to że ma silikon w składzie, powoduje 'ślizganie się' makijażu, niektóre podkłady wręcz nie osiadają na twarzy. Ta baza jest zupełnie inna. Pomimo właściwości wygładzających, po chwili wysycha na twarzy i co równie istotne nie roluje się pod palcami.
I teraz największy hit tej bazy! Postanowiłam spróbować ją na powiekach. I wiecie co...? Jest REWELACYJNA! Kolory cieni ją przepiękne, wyraziste, głębokie... mogłabym tak długo! U mnie na powiekach sprawdza się idealnie! :)

Podsumowując. Baza pod makijaż The POREfessional polecam każdemu kto ma problemy z widocznymi porami czy zmarszczkami. Jak u mnie, sprawdziła się idealnie na twarzy jaki i na powiekach i wiem, że będę jej używać bardzo często. Jedynymi minusem jest jej cena... Ale uważam, że warto zaopatrzyć się w coś, co ułatwia i poprawia jakość makijażu! :)




czwartek, 25 sierpnia 2016

PODKŁAD FIRMY CLINIQUE Even Better Makeup SPF 15 Evens And Corrects

Na ostatni urlopie, zakupiłam kilka kosmetyków marki CLINIQUE. W większości produkty do pielęgnacji, ale pani w Sephora poleciła mi do przetestowania podkładu tej marki. Oczywiście długo nie trzeba było mnie namawiać i dorzuciłam podkład Even Better Makeup SPF 15 Evens And Corrects. 


Próbka posiada 15 ml i kosztowała coś niecałe 30 zł. Opakowanie próbki nawet wygodne, podkład się wyciska, nie wylewa się nadmiar produktu. Posiadam kolor 05 neutral. 


Na opakowaniu producent nas zapewnia, że jest to podkład wyrównujący koloryt skóry, zapewnia naturalne wykończenie, ma redukować widoczność istniejących ciemnych plam i pomaga zapobiegać powstawaniu kolejnych przebarwień. Even Better jest przeznaczony dla skóry mieszanej w stronę suchej (czyli coś idealnego dla mojej cery! :) oraz mieszanej w stronę tłustej. Kosmetyk ma chronić przed promieniami UV, matowić naszą skórę, rozświetlać. Podkład dla osób 25+ oraz zawiera wysoce aktywną witaminę C. Przy konsekwentnym stosowaniu, ma pomagać skorygować nierównomierny koloryt skóry, dając efekt jaśniejszej skóry o wyrównanym odcieniu nawet bez makijażu. Ma za zadanie eliminować widoczne oznaki uszkodzeń słonecznych, ciemne plamy, przebarwienia związane ze starzeniem się skóry i ślady po trądziku. 
Podkład ma bardzo dużą gamę kolorystyczną, producent oferuje nam aż 12 kolorów! Even Better gwarantuje średnie lub pełne krycie, nadając cerze gładki i matowy wygląd. W 100% bezzapachowy, ma nie powodować trądziku. 


Na dzień dzisiejszy jest to kolejny mój ulubieniec podkładowy! Jestem nim zachwycona. Kolor podkładu dobrany idealnie do mojej skóry, znakomicie stapia się ze skórą. Krycie może nie jest duże, ale ja nigdy nie lubiłam podkładów, które robiły efekt 'maski'. Dla mnie podkład ma wyrównać koloryt skóry i Even Better właśnie to robi. Podkład ma bardzo lekką konsystencję, dobrze się aplikuje go pędzlem, beautyblenderem czy palcami. Skóra jest po nim bardzo gładka, zmatowiona i co najważniejsze nie wysuszona! Wykończenie nie jest w 100% matowe, tak jak producent zapewnia,  moim zdaniem jest lekko satynowe, ale rozświetlenie nie jest na tyle duże, żeby mi przeszkadzało. Podkład jest bezzapachowy i nie zapycha moich porów. Jest bardzo wydajny, przede wszystkim kiedy nakładamy go za pomocą palców. Idealnie się zgrywa w zestawieniu z bazą pod podkład The POREfessional firmy Benefit oraz z pudrem transparentnym firmy NYX. Wykończenie podkładu jest tak naturalne, że nawet mój mężczyzna nie był w stanie powiedzieć, czy mam podkład na buzi, a zawsze udaje mu się odgadnąć. Nie jestem w stanie ocenić czy zniwelował przebarwienia , ponieważ używam go za krótko. Jeżeli chodzi o trwałość podkładu, w moim odczuciu jest ok. Czytałam kilka opinii innych kobiet, które go używały i nie były za bardzo zachwycone jego trwałością. Ja jego trwałością jestem zadowolona. 




Polecam podkład Even Better osobą, które nie wymagają od podkładu mocnego krycia. Uważam, że jest on idealny na wiosnę, ponieważ nie jest 'ciężki' dla skóry. Nie jestem w stanie stwierdzić czy wytrzymuje upały, ponieważ w Szkocji powoli przychodzi jesień i temperatury są już niższe. Jednak uwielbiam go i kiedy wykończę opakowanie 15 ml na pewno zakupie większe opakowanie :) 





czwartek, 11 sierpnia 2016

ZIAJA KOZIE MLEKO - MASKA DO WŁOSÓW INTENSYWNIE KONDYCJONUJĄCA Z KREATYNĄ

Każda kobieta chciałaby żeby jej włosy były pełne blasku, bez rozdwojonych końcówek i wyglądały na bardzo zdrowe. Dlatego też używamy różnych kosmetyków, aby wzmocnić włosy. Ja mam długie włosy, które czasem są poddawane lekkiemu rozjaśnieniu, dlatego też używam różnych masek, odżywek lub olejów. Jestem posiadaczką włosów, które mają tendencję do puszenia się.
Ponad rok temu będąc w Polsce kupiłam kilka kosmetyków firmy Ziaja. Jeden z nich to maska do włosów. W miarę duże i solidne opakowanie 200 ml. Takie opakowanie przy mojej długości włosów, wystarcza mi na ok 2 miesiące. Kosztowało 7,30 zł.


Maska ma za zadanie wzmacniać i wygładzać włosy suche, szorstkie oraz bez połysku. Kosmetyk zawiera:
kreatynę - naturalny budulec włosa oraz polecana jest do włosów poddawanych częstym zabiegom fryzjerskich;
proteiny koziego mleka - czyli substancje czynne, które mają odbudować włos w miejscach uszkodzonych, poprawić ich elastyczność, zapobiec łamania się włosów;
Poluquaternium-70 - nowy efektywny kondycjoner.

Maska ma silniejszy charakter kondycjonujący niż odżywka, dlatego polecana jest włosom, które są często poddawane zabiegom fryzjerskim. Intensywnie regeneruje strukturę włosa. Kosmetyk ma za zadanie przywracać włosom gładkość, nawilżenie i formę, ma poprawiać połysk i rozczesywanie. Faktycznie, muszę się zgodzić z tym co pisze producent. Po użyciu maski moje włosy od razu się lepiej rozczesują na mokro, po wysuszeniu włosy się tak bardzo nie puszą oraz są bardziej jedwabiste i gładkie. Maska nie obciąża moich włosów, nie są oklapnięte i nie mają efektu tłustych włosów. Nawet gdy naniosę maskę od czubka głowy aż po same końce, włosy przy skórze głowy nie wydają się na nie umyte. Maska bardzo dobrze współpracuje z kosmetykami do włosów innych marek.


Maskę należy nanieść na mokre włosy, wmasować i pozostawić do 5 min, później dokładnie spłukać. Uwielbiam maskę Kozie Mleko, ponieważ włosy po wysuszeniu są wyprostowane i błyszczące. Włosy stają się optycznie grubsze i mają więcej objętości. Konsystencja maski jest gęsta, lecz nie na tyle, żeby nie spływała po dłoni. Zapach również jest przyjemny.

Podsumowując. Moim zdaniem Maska Kozie Mleko firmy Ziaja, jest warta uwagi, ponieważ za tak niską cenę, nie dostaniemy dobrego kosmetyku w takiej ilości. Ja osobiście jestem zadowolona z używania maski. Nie jest może ona rewelacyjna na tyle, żeby odstawić inne kosmetyki do pielęgnacji niesfornych i suchych włosów, ale na pewno na swój sposób naprawia strukturę włosa. Polecam każdej osobie, która ma grube, suche i łamiące się włosy!





czwartek, 28 lipca 2016

Healthy Mix (Podkład rozświetlający) firmy BOURJOIS

Dobranie podkładu nie jest tak prostą rzeczą jakby się mogło wydawać. Zazwyczaj po wielu próbach udaje nam się dobrać tą jedną jedyną perełkę. Dzisiaj chciałabym napisać trochę o podkładzie, który jest bardzo popularny na rynku kosmetycznym. Podkład firmy Bourjois Healthy Mix jest jednym z moich ulubieńców. 




Wiadomo, że rodzaj cery jest bardzo ważny przy doborze podkładu. Ja posiadam cerę mieszaną w kierunku suchej. Nie było mi łatwo znaleźć podkładu, który by nie podkreślał  suchych skórek, mimo dobrej i starannej pielęgnacji cery. Na podkład Healthy Mix trafiłam oczywiście przez jedną z youtuberek. Po przeczytaniu wielu pozytywnych recenzji postanowiłam, że dam szansę i temu podkładowi. Zakupiłam go za niecałe 10 funtów, natomiast polska cena to 39,97zł na stronie ezebra.pl .




Podkład jest dostępny w 5 odcieniach. Producent zapewnia nas, że jest to podkład rozświetlający, który zapewnia promienny wygląd do 16 godzin. Zawiera ekstrakty z owoców moreli zapewniającej blask, melona, który ma nawilżać oraz jabłka przedłużającego młodość. Podkład ma się integrować ze skórą, przez co makijaż ma wyglądać na bardzo naturalny. Producent zapewnia nas, że podkład nadaje się do każdego typu skóry. 
Opakowanie jest bardzo solidne, butelka wykonana jest z grubego szkła. Posiada bardzo wygodną czerwoną pompkę, z której nigdy podkład mi się nie wylał oraz dozuje taką ilość podkładu jaką chcemy. 





Moim zdaniem podkład aplikuje się bardzo łatwo i przyjemnie. Na mojej cerze nie tworzy smug, plam i rozprowadza się równomiernie na skórze. Konsystencja jest bardziej w kierunku rzadkim, ale nie jest na tyle wodnisty żeby spływał, np. po ręce. Nie zastyga od razu dzięki czemu można nim dłużej pracować. Lubię go aplikować beautyblenderem. Wykończenie podkładu wygląda na świeże, cera wydaje się zdrowa i naturalna. Co prawda podkład nie ma dużego krycia, ale dla mojej cery to odpowiada, ponieważ nie lubię efektu maski. 
Ja posiadam odcień nr 53 light beige. Podkład nie posiada różowych tonów. Niestety ma tendencję do utleniania się i ciemnieje po aplikacji na skórę. Równomierne rozprowadzenie podkładu i dobranie dobrych kosmetyków wykańczających daje nam naprawdę super naturalny efekt. 
Moim zdaniem podkład jest średnio kryjący. Jedna warstwa podkładu ujednolica kolor cery. Ja nie lubię kiedy na twarzy mam dużo produktu, tak więc pozostaje przy jednej warstwie, tym bardziej, że to wystarcza aby zakryć małe niedoskonałości.  





Healthy Mix ma wykończenie świetliste oraz bardzo naturalne, jak już wspominałam wcześniej. Bardzo mi się podoba jego efekt końcowy, dlatego używam go bardzo często. Bardzo fajnie współgra z kremem z Clinique, o którym był wcześniejszy post ( jeżeli nie czytaliście, odsyłam Was TUTAJ).
Jeżeli chodzi o trwałość podkładu, śmiało mogę powiedzieć, że utrzymuje się minimum pół dnia, bez większych zmian. Cera się nie świeci, a produkty takie jak bronzer, róż czy rozświetlacz są na swoim miejscu. Normalną rzeczą jest, że kiedy dotykamy twarzy podkład się ściera. Uważam, że podkład nada się dla osób, które mają cerę normalną, suchą lub mieszaną. 
Podkład nie uczulił mnie, nie zapchał porów, ani nie przesuszył mi skóry. 



Moim zdaniem, jeżeli jeszcze nie macie swojego ulubionego podkładu, to warto wypróbować Healthy Mix, ponieważ jest lekki i rozświetla cerę. Podkład daje kontrolowany efekt glow. Zapewnia zdrową i promienna cerę, idealną na lato. Nie polecałabym jednak osobą, które mają problem z nadmiarem sebum w strefie T, ponieważ po kilku godzinach może zafundować niechciany błysk. 
Mam nadzieję, że pomogłam tym, którzy słyszeli o Healthy Mix, lecz nie byli pewni jego zakupu :) 

poniedziałek, 25 lipca 2016

CONTROL FREAK EYEBROW GEL firmy NYX & TINTED BROW MASCARA firmy NYX

Tak jak pisałam już wcześniej, brwi dla naszej twarzy są bardzo ważne. Zapewne wiele z Was codziennie używa różnych produktów do brwi, które podkreślają ich kształt oraz wypełniają luki między włoskami. Zazwyczaj dążymy do uzyskania jak najbardziej naturalnego efektu, który trudno uzyskać. Ja zaczynałam od kredki do brwi. Teraz makijaż moich brwi jest nie co bardziej złożony, korzystam z różnych produktów w zależności od okazji. Chciałabym dzisiaj Wam pokazać dwa bardzo fajne kosmetyki. 
Jak już wcześniej wspomniałam w jednym z ostatnich postów LINK, wodoodporny żel Eyebrown Gel Pour Sourcils NYX jest bardzo dobrym kosmetykiem, ale moim zdaniem użycie tylko tego produktu i niczego więcej to trochę za mało dla moich brwi. Dlatego też przy zakupie online zamówiłam również CONTROL FREAK EYEBROW GEL firmy NYX oraz TINTED BROW MASCARA również firmy NYX. Jeżeli jesteście ciekawi co to za kosmetyki, zapraszam do dalszego czytania. 




CONTROL FREAK EYEBROW GEL firmy NYX

Żel ma za zadanie nadać idealny kształt brwi i mocno utrwalić niesforne włoski, które nie chcą spójnie się układać z całą resztą oraz żeby przetrwały cały dzień nie zmieniając swojego położenia. Białe opakowanie przypomina maskarę do rzęs. Szczoteczka o bardzo sympatycznym kształcie, choć jej rozmiar jak dla mnie jest troszeczkę za duży. Żel jest bezbarwny, zapach jest prawie nie wyczuwalny.  Testowałam go wiele razy i uważam, że trzyma włoski 'w ryzach' tak jak to powinno być. Nie czuć go na włoskach po zastygnięciu, nie ściąga, nie skleja włosków robiąc jeden gruby włos, można precyzyjnie włosek po włosku rozdzielić i nadać dowolny kierunek włosia. Można go używać jako jeden produkt na brwiach, lub w połączeniu z pomadą lub kredką. Nie koliduje z innymi produktami różnych marek. Trwałość również jest zadowalająca, ponieważ wytrzymuje cały dzień. 




Pamiętajcie, żeby aplikować żel bardzo "lekką" ręką, czyli nie przykładać szczoteczki mocno do brwi. Starajmy się raczej muskać aplikatorem po włoskach. To klucz do dobrego wykorzystania tego żelu. W przeciwnym razie możemy nie być zadowolone z efektów, bo żel zbyt mocno osiądzie na brwiach. Wytrzymuje bardzo wysokie temperatury, nie kruszy się. Cena w brytyjski Boots wynosi 5.50 funta (w opakowaniu jest 9g żelu). Na allegro cena wynosi 29.50 zł. 


TINTED BROW MASCARA firmy NYX

Jest to maskara do brwi, która powinna przyciemnić nasz naturalny kolor brwi oraz ułożyć je w takim kierunku w jakim sobie zapragniemy. Szczoteczka jest mała i bardzo precyzyjna ( lepsza niż w Control Freak Eyebrown Gel), przez co bardzo przyjemnie się nią operuje. Zapach maskary, tak jak w przypadku wyżej, jest prawie nie wyczuwalny, dopiero jak powąchamy szczoteczkę cokolwiek czuć. Jest 5 odcieni tej maskary. 





Niestety nie jest on wodoodporny, po przetarciu palcem maskara się zmywa. Włoski są delikatnie utrzymane w takim kierunku jakim chcemy, ale nie jest to taki sam efekt, kiedy użyjemy żelu. Niestety nie jest tak trwały i mocny jak żel. Nie czuć go na brwiach ani nie ściąga. Nie kruszy się. Uważam, że może być idealnym połączeniem z kredką. Brwi prezentują się dzięki temu naturalnie, są widoczne i ułożone w pożądny kształt. Ja posiadam odcień Blonde. Niestety jest za jasny dla mnie, ale używam go gdy, np. zrobię za ciemne brwi, lub chce uzyskać na brwiach efekt ombre. Cena brytyjska to również 5.50 funta, cena na allegro to 33.50 zł. 



PODSUMOWUJĄC 

CONTROL FREAK EYEBROW GEL - jak dla mnie jest to kosmetyk, który powinien być w każdej kosmetyczce kobiety, która nie wyobraża sobie pełnego makijażu bez podkreślenia brwi oraz dla tych kobiet, które są posiadaczkami niesfornych włosków. Żel jest mocny, dzięki czemu włoski zostają cały dzień na swoim miejscu. Uważam, że jest to idealne wykończenie dla naszego makijażu brwi. Moim zdaniem cena jest przystępna jak za tak dobry produkt. Osobiście nie wyobrażam sobie makijażu brwi bez tego kosmetyku. 
TINTED BROW MASCARA - póki co nie do końca się do niej przekonałam (może dlatego, że kupiłam za jasny odcień). Uważam, że nie jest to kosmetyk typu 'must have'. Można uzyskać nią bardzo fajny naturalny efekt, lecz nie należy do kosmetyków, które są niezawodne. Osobiście, nie kupiłabym drugi raz tego produktu, gdyż dla mnie nie jest on niezbędny. Co do ceny, mam trochę mieszane uczucia, może dlatego, że oczekiwałam trochę fajniejszego efektu. Polecam osobą, które dopiero zaczynają swoją przygodę z brwiami, ponieważ nie zrobicie sobie nią wielkiej krzywdy. Będzie również dobrym produktem dla nastolatek, które uzyskają dzięki maskarze bardzo dziewczęcy i delikatny efekt.

piątek, 22 lipca 2016

CLINIQUE Moisture Surge Intense Skin Fortifying Hydrator - krem dla skóry wrażliwej, odwodnionej, suchej i bardzo suchej

Dzisiaj trochę pielęgnacji. 
Jak bardzo ważna jest pielęgnacja skóry, chyba każdy z nas wie. Przede wszystkim osoby z suchą lub bardzo suchą skórą, powinny poświęcić większą uwagę na pielęgnowanie skóry. 

Pewnego dnia wybrałam się do Douglasa, po bardzo dobre nawilżenie skóry (konkretnie twarzy, ponieważ jestem posiadaczką suchej cery), poprosiłam jedną z pań, aby poleciły mi jakiś dobry kosmetyk. I w tamtym momencie w moje ręce trafił krem firmy CLINIQUE Moisture Surge Intense Skin Fortifying Hydrator dla skóry wrażliwej, odwodnionej, suchej i bardzo suchej. 




Po pełnej recenzji tego kremu byłam zachwycona i pierwsza moja myśl była 'w końcu koniec z odstającymi suchymi skórkami!', natomiast kiedy usłyszałam cenę, moja euforia troszeczkę opadła. Krem kupiłam po PROMOCYJNEJ cenie, jedyne 89.90zł, cena normalna to 110 zł. 





Konsystencja kosmetyku nie do końca przypomina konsystencji kremu, raczej jest to krem-żel. Według producenta jest to krem o lekkiej konsystencji przeznaczony dla delikatnej skóry, która wymaga intensywnego nawilżenia. Zatrzymuje wodę w naskórku do 24 godzin, przez co skóra staje się bardziej elastyczna i wygląda zdrowiej




Krem faktycznie, ma konsystencję żelo-kremu, jak dla nie zapach jest lekko nieprzyjemny- jakby ktoś wymieszał zmywacz do paznokci z wodą,ale da się przyzwyczaić. Po kilku dniach codziennego użytku, już zauważyłam efekty. Faktycznie, skóra stała się bardziej nawodniona, mniej sucha i w KOŃCU nie było widać suchych skórek! Szybko się wchłania, nie roluje i fantastycznie współpracuje z podkładem lub kremem BB czy CC. Po aplikacji nie czujemy nieprzyjemnego ściągnięcia, nie zapycha porów i nie spowodował żadnych uczuleń ani wyprysków. Ja posiadam krem 50 ml, który wystarczył mi na 3 miesiące, codziennego użytku! Czytając opinie w Internecie, byłam w szoku, jak szybko kobiety go zużywały, ponieważ według mnie jest mega wydajny!




Krem sprawił, że moja skóra stała się nawilżona, więc spełnił swoje zadanie.
Jako, że kupiłam go w marcu, nie wiem jak się sprawuje zimą, ale śmiało mogę polecić na lato. Idealnie sprawdził się w bardzo wysokich temperaturach oraz w ostrym słońcu. Nie ważył się, nie spływał po twarzy w trakcie upałów, wręcz przeciwnie, idealnie nawilżał. Nie tylko słońce wysuszyło mi twarz, ale tez bardzo słona morska woda, z którą również ten krem sobie poradził. 



Polecam ten produkt osobą, które mają bardzo suchą cerę!  Fakt, cena jest wysoka jak za krem, ale przy tak dużej wydajności produktu i przy tak dobrym efekcie, warto dać 100zł. Radziłabym najpierw zapytać się w Douglas o próbkę, ponieważ szkoda by było wydać tyle pieniędzy na coś, co nam nie pomoże lub uczuli. W moim wypadku był to strzał w dziesiątkę!